Szukaj na tym blogu

środa, 19 lutego 2014

Kilka słów wyjaśnień…

…otóż zamówienie, o którym pisałam doszło… ale dopiero dzisiaj, czyli po (prawie) miesiącu. Okazało się, że paczka zaginęła na poczcie i sklep wysłał mi jeszcze raz zamówione produkty – kurierem. Dodatkowo moje łącza internetowe „ogłosiły bunt” i muszę korzystać z uprzejmości przyjaciół, bądź darmowego WiFi na uczelni.
Oczekują na paczę zużyłam mój tzw. bezpieczny zapas oleju i masełka do ciała, dlatego popędziłam do sklepu ze zdrową żywnością i kupiłam OLEJ KOKOSOWY – nierafinowany. Cudo! Zauważyłam, że kupno tego oleju w sklepie jest bardziej opłacalne niż przez Internet. Muszę sprawdzić czy podobnie będzie z kosmetykami do pielęgnacji ciała, ale najpierw muszę taki sklep znaleźć u siebie. Wracając do samego OLEJU KOKOSOWEGO. Wspaniała rzecz. Używa się go do celów kosmetycznych jak i spożywczych. Najlepszy z największą ilością składników odżywczych jest ten NIERAFINOWANY.
Jeśli chodzi o cele spożywcze: można na nim smażyć – ma bardzo wysoką temperaturę spalania i nie szybko zacznie dymić, nie wsiąka do potraw i nie zostawia zapachu, posmaku kokosu, bywa stosowany w celach odchudzających, odkażających, to  świetny zamiennik śmietanki do kawy, można używać zamiast masła.
W pielęgnacji natomiast używam go do NAWILŻANIA. Sprawdza się bosko jako balsam na całe ciało – poza tym, że dobrze się rozprowadza to nawilża, uelastycznia i relaksuje, dzięki zapachowi. Końcówki włosów po nałożeniu na noc są nawilżone jak po intensywnej masce do włosów. Używam go też do twarzy – „niespodzianki” szybciej się goją i pojawia się ich mniej.
Opis znaleziony na stronie www.tabele-kalorii.pl:
Ze względu na zawartość kwasu laurynowego - zabija wirusy powodujące grypę, opryszczkę, odrę, żółtaczkę i inne choroby wirusowe, zabija bakterie, grzyby, drożdżaki.Polepsza wydzielanie insuliny i wykorzystanie glukozy we krwi. Przynosi ulgę trzustce i systemowi enzymów uwalniając je od efektów stresu. Redukuje problemy związane ze złym wchłanianiem pokarmu i mukowiscydozą. Poprawia trawienie oraz pracę jelit. Poprawia wchłanianie wapnia i magnezu oraz wspomaga rozwój mocnych kości i zębów. Pomaga zapobiec chorobom przyzębia i próchnicy zębów. Zmniejsza poziom złego cholesterolu jednocześnie zmniejszając ryzyko chorób serca. Wspomaga funkcje tarczycy. Usuwa symptomy związane z chronicznym zmęczeniem. Łagodzi napad padaczkowy. Chroni przed chorobami nerek i pęcherza moczowego. 
Ma mniej kalorii niż inne tłuszcze. Wspomaga utratę nadmiaru wagi polepszając metabolizm. Stosowany na zewnątrz chroni skórę przed infekcjami. Łagodzi objawy związane z łuszczycą. Zapobiega zmarszczkom. Dostarcza ochrony przed szkodliwymi skutkami ultrafioletowego promieniowania słonecznego.
Zaskakująca w nim jest konsystencja, bo powyżej 25 stopni jest już olejem w formie płynnej. Informacja taka przydaje się po to, żeby przez przypadek niepotrzebnie nie nabrać go zbyt dużo.
Reasumując – używanie go jest łatwe i przyjemne.



Małą zapowiedzią następnego posta są dwa oleje otrzymane dzisiaj. Jeden z awokado (na trądzik) a  drugi z pestek dyni (na przebarwienia), oba nierafinowane. Będę je testować i opisze swoje spostrzeżenia, co do efektów jakie oczekuję. 



Pozdrawiam,
Kropczewska

środa, 22 stycznia 2014

W oczekiwaniu na paczkę



Zanim zacznę cokolwiek "recenzować" to powiem, co to będzie. Zamówiłam kilka naturalnych kosmetyków z nowo odkrytego przeze mnie sklepu. Jeden z produktów dobrze znam - masło shea. Wspaniały kosmetyk i cudne właściwości. Od niego właśnie zaczęłam swoją przygodę.


Masło shea


Masło shea jest jednym z najpopularniejszych kosmetyków naturalnych - i słusznie. Jego produkcja rozpoczyna się od zebrania orzechów drzewa shea. Rośnie ono na półpustynnych pasach Sawanny. Rzadko można spotkać uprawy tego drzewa, nie jest to zbyt opłacalne, gdyż owocuje dopiero po około 20 latach. Dlatego masło uzyskuje się z dziko rosnących drzew. Wszystkie etapy odbywają się ręcznie: od zbiorów, ugniatania na tłuszczowy wyciąg, po przygotowanie do sprzedaży.


Istnieją dwa rodzaje tego mała - rafinowane (czyli poddawane obróbce termicznej) i nierafinowane (naturalne). Najwięcej wartości odżywczych i lepszą jakość ma masło naturalne. Nierafinowana wersja ma złotawy kolor i charakterystyczny zapach, który znika po kilkunastu minutach od wsmarowania w ciało. Rafinowane zaś są jaśniejsze i bez zapachu.


Masło shea (lub jak kto woli karite) używa się:


NA TWARZY

  • częsty kilkuminutowy masaż - poprawia elastyczność i nawilżenie, ochroni przed czynnikami zewnętrznymi. 
  • idealny balsam do ust


NA WŁOSY

  • po użyciu włosy są delikatniejsze, wygładzone i nawilżone - najlepiej stosować jako maskę.

DO PIELĘGNACJI SKÓRY

  • zapobiega rozstępom, nawilża, goi rany i podrażnienia (również u dzieci).


U SPORTOWCÓW
  • masowanie mięśni przed / po treningu zapewnia im gibkość, lepszą regenerację. 
  • przyspiesza usuwanie toksyn z mięśni.


DO LECZENIA RAN
  • za sprawą witaminy A karité ułatwia leczenie i dezynfekcję ran - pomaga walczyć z zapaleniami skóry, pęknięciami, oparzeniami i owrzodzeniami. 
  • naturalne zabezpieczenie przed promieniami UV (zawiera lateks), co pozwala zapobiec uczuleniom na słońce.

U mnie też sprawdziło się znakomicie. Przy regularnym stosowaniu moja skóra jest miękka i elastyczna. Nie wyobrażam sobie wakacji bez shea, bo idealnie koi skórę po opalaniu (szczególnie w sytuacji, gdy przesadzimy :)). Zauważyłam dobry wpływ na skórę twarzy - rany goiły się szybciej. Również moje włosy, zniszczone po ombre, zostały uratowane dzięki temu specyfikowi. Nakładałam je na końcówki na noc lub zawijałam w folię i ręcznik na dzień. Stosowane do masażu sprawdziło się świetnie, bo jest dość tłuste. Dla niektórych ta cecha może okazać się minusem. Podobnie zapach - nie jest powalający, ale kosmetyki naturalne mają to do siebie, że często nie zachwycają zapachem lub go nie mają. Moim zdaniem to duży plus, bo jest pewność, że nie ma w nich nic sztucznego (np. substancji zapachowych) i bez obaw mogę nakładać je na ciało.

Produkcja masła shea.


Tyle na początek. Niedługo trafią do mnie produkty, których wcześniej nie używałam i jestem ich bardzo ciekawa. Oczywiście podzielę się z Wami wszystkimi spostrzeżeniami.




Całuję,
Kropczewska

Coś na początek....

Coś na początek....



Jak powiedziała Wisława Szymborska "Podobno (...) pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam je już poza sobą…". :)


Na początek wyjaśnię skąd wziął się pomysł na bloga. Odkąd pamiętam, zawsze interesowały mnie kosmetyki, pielęgnacja i upiększanie ciała. Już jako "berbeć mały" bawiłam się kosmetykami. Później "rajem" pod tym względem stała się łazienka siostry. Zawsze było tam mnóstwo kosmyków. Z czasem coraz bardziej chciałam poznawać ich właściwości i zastosowanie. 
Z biegiem czasu sama zaczęłam kupować kosmetyki i sprawdzać, co jest dla mnie dobra, a co niekoniecznie. Skończyłam szkolenie przygotowujące do zawodu wizażysty. Teraz to siostra mnie pyta, co warto kupić i na jakie problemy stosować. 

Chcę tą wiedzą podzielić się nie tylko z siostrą, ale też z Wami. Dlatego zapraszam
do odwiedzanie mojego bloga.



Całuję,
Kropczewska